Wywiad ze Stanisławem Wyspiańskim

Gazeta „Sukces”

Tylko u nas Stanisław Wyspiański o weselu Rydla i Mikołajczykówny!

Julia Dusza: Witam serdecznie, Panie Stanisławie.

Stanisław Wyspiański: Witam Panią redaktor.

J.D.: Tematem naszej rozmowy będzie wesele pańskiego serdecznego przyjaciela Lucjana Rydla. Może najpierw opowie nam Pan o swoich kontaktach z nim?

S.W.: Tak to prawda, Lucjan to mój przyjaciel, pisywałem do niego wiele listów, będąc w Chartres czy Florencji. W listach tych dzieliłem się z nim wrażeniami z pobytów w wielkich europejskich muzeach. Zdarzało się bowiem tak, że figury z którychś genialnych malowideł przejęły mnie tak wyjątkowo, że stawały się żywymi istotami. Schodziły z obrazu i „mówiły do mnie”. Malowałem wtedy dużo różnego rodzaju ornamentów, które mu wysyłałem. Mieliśmy dobry kontakt i wspólne zainteresowania.

J.D.: Ze względu na wasze przyjacielskie kontakty Lucjan zaprosił Pana na swoje wesele, czyż nie?

S.W.: Tak, dokładnie. Pojechałem na wesele, niewinne wesele Lucjana Rydla z Jadwigą Mikołajczykówną. Byłem tam kilka godzin i przywiozłem stamtąd „Wesele”. Siedziałem i obserwowałem przybyłych weselników – ich wygląd, ubrania, zachowanie i wypowiedzi. Byli tam panowie i panie, artyści i dziennikarze, parobczaki i chłopi. Spokojni, rozbawieni, niektórzy „rzucający sentencjami”.

J.D.: A jacy byli sami państwo młodzi?

S.W.: Lucjan był bardzo podekscytowany, szczęśliwy. Okazywał miłość swej ukochanej i zasypywał ją komplementami. Jadzia zaś zachowywała się powściągliwie, ale bawiła się równie dobrze. Czy do siebie pasowali? Wizualnie może nie, ona chłopka w stroju ludowym, a on pan „przebrany” za chłopa. Ale śmiem sądzić, że ich charaktery się dopełniały, on gaduła zafascynowany wsią, ona prosta dziewczyna.

J.D.: Goście weselni byli bardzo zróżnicowani, to prawda?

S.W.: Nie tyle zróżnicowani, co podzieleni na dwie bardzo odrębne grupy, nie za bardzo potrafiące się dogadać. „Na siłę” szukali ze sobą tematów, „na siłę” i na próżno, ponieważ nie mieli pojęcia, o czym mówią.

J.D.: W takim razie, czy w ogóle warto było przybyć na to wesele?

S.W.: Oczywiście, że tak! Dzięki niemu napisałem „Wesele”, które zagwarantowało mi tytuł dobrego dramaturg!. Opisałem wszystko tak, jak się wydarzyło, pokazałem ludzi i ich zachowania takimi, jakimi są.

J.D.: Bardzo dziękuję za spotkanie, Panie Stanisławie.

S.W.: Również dziękuję.